Spokojna głowa przy świątecznym stole
#BODYSHAMING PRZY ŚWIĄTECZNYM STOLE
Wyobraź sobie babcię, ciotkę, wujka, stryjka czy teściową, z którymi kontakt często i gęsto przyprawia cię co najmniej o dreszcze. Jeżeli nie masz takiej osoby w rodzinie, lucky you! Być może to dobry moment, żeby podziękować za to, w jak komfortowej sytuacji się znalazłaś. Niestety dla wielu z nas biesiady przy świątecznym stole zazwyczaj mają w gratisie małą lub większą dramę.
Cóż, toksycznych ludzi najlepiej izolować. Łatwo powiedzieć. Niestety w święta nie zawsze jest to możliwe. Co prawda, coraz częściej udaje się przełamywać kulturowe stereotypy – z podziwem patrzymy na znajomych, którzy zaszywają się na kilka dni w mieszkaniu z najbliższą rodziną, ze spokojem ducha wyjeżdżają na wczasy do Tajlandii albo piją szampana na Malediwach, kiedy my staramy się nie zadławić ością z karpia w galarecie. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy – nie każdy z nas może sobie na to pozwolić. Z różnych względów. Nie każdy też chce rezygnować z tradycyjnych obchodów świąt Bożego Narodzenia tylko dlatego, żeby nie musieć łamać się opłatkiem z wujkiem Staszkiem, który na 99,99% piąty rok z rzędu zapyta, czemu jeszcze nie wyszłaś za mąż.
Poruszanie tematów drażliwych czy intymnych na forum całej rodziny stało się czymś w rodzaju (żenującej) tradycji. Osoby wysoko wrażliwe już tydzień przed Wigilią nie śpią w nocy ze strachu, bo praktyka lat poprzednich nauczyła je, czego się spodziewać. Obok polityki, ślubów, małżeństw, ciąży, dyskusja często schodzi również na kwestie ciała i wyglądu. Ty też od dziecka żyjesz w przekonaniu, że każdy ma prawo skomentować twoją sylwetkę? A jeżeli coś ci się nie podoba, to oczywiście ty sama masz problem w postaci braku dystansu i poczucia humoru. Pewnie już dawno sama w to uwierzyłaś.
Na szczęście w ostatnim czasie w przestrzeni publicznej coraz więcej mówi się o zjawisku body shamingu, tj. prób zawstydzania lub poniżania kogoś właśnie z powodu wyglądu. Co ważne, nie chodzi tylko o sytuacje, w których ktoś pozwala sobie powiedzieć wprost „jesteś gruba/y” czy rzuca inwektywami. Metody bywają dużo bardziej wyrafinowane. Jestem pewna, że nie raz słyszałaś (niekoniecznie personalnie) coś w tym stylu:
– „Ładna sukienka, ale coś jakby przyciasna”
– „Coś Ty tak ostatnio wychudła? Wyglądasz jak śmierć!”
– „Facet nie pies, na kości nie poleci!”
– „Poprawiłaś się ostatnio?”
– „Zdrowo wyglądasz, kawał baby z ciebie”
– „Na twoim miejscu już bym nie dokładała tego sernika”
– „Jesteś pewna, że chcesz to wszystko zjeść?”
Jeżeli robi ci się słabo, jak to czytasz, to chyba całkiem zdrowa reakcja. Wszystkie tego typu komentarze są zwyczajnie nie na miejscu, świadczą o braku zdolności myślenia refleksyjnego oraz są przykładem zachowań pasywno-agresywnych. Co więcej, bardzo często bywają kroplą, która później wydrąży skałę w postaci dużo poważniejszych problemów z samooceną, stosunkiem do ciała oraz niezdrowych relacji z jedzeniem.
Cóż, to że my o tym wiemy, niestety wciąż nie zmniejsza prawdopodobieństwa usłyszenia takiego komunikatu pomiędzy sałatką jarzynową a makowcem. Warto pamiętać, że nie jesteśmy w stanie kontrolować zachowania innych ludzi. Mamy jednak wpływ na to, jak sami reagujemy.
Asertywnie, nie agresywnie
Jeżeli efektownie się obrazisz, przestaniesz się odzywać lub wyjdziesz z pokoju, tylko pogorszysz sytuację. Osoby, które stosują bierną agresję, właśnie na to liczą. Ich „niewinny komentarz” ma wyprowadzić cię z równowagi, żeby potem mogły powiedzieć: „co ty taka nerwowa, masz okres?”. Dla własnego spokoju psychicznego nie dostarczaj im pożywki. Nie znaczy to jednak, że masz się uśmiechać i udawać, że takie zachowanie jest OK.
Poniżej kilka sprawdzonych odpowiedzi, które powinny zdać egzamin:
A: „Schudłaś ostatnio?”
B: „Nie wiem, nie mam w zwyczaju regularnie się ważyć.”
*
A: „Chyba się komuś trochę przytyło?”
B: „Tak? Jakoś nie zauważyłam różnicy w masie ciała ani rozmiarze ubrań.”
*
A: „Słyszałam, że ostatnio wzięłaś się za siebie. Co to za nowa dieta?”
B: „Myślę, że są ciekawsze tematy do rozmów, niż mój wygląd.”
*
A: „Ty TYLE zjesz?”
B: „Tak, bez problemu. Jak będę głodna, to jeszcze sobie dołożę.”
Komunikat „ja”
W chwilach złości i poirytowania instynktownie korzystamy ze strategii znanej jako „komunikat TY”, czyli skupiamy się na tym, jaką krzywdę wyrządził nam partner w dyskusji. Często pojawiają się wtedy określenia „bo ty zawsze/nigdy”, „wkurzasz mnie”, „nie liczysz się z moimi uczuciami”. Prawdopodobieństwo tego że druga strona faktycznie zauważy nasze potrzeby drastycznie spada, ponieważ czuje się w odpowiedzi zaatakowana. Dalej wpadamy w spiralę wzajemnych oskarżeń i nikt nie pamięta, o co tak naprawdę poszło.
Warto spróbować przejść od „komunikatu TY” do „komunikatu JA”. Jest to strategia, która pozwala w sposób klarowny wyrazić emocje i asertywnie wyartykułować oczekiwania w związku z zaistniałą sytuacją. Dobry „komunikat JA” składa się z 4 elementów
1. „Czuję…” => 2. „Kiedy ty…” => 3. „Jest mi wtedy…” => 4. „Chcę…”
Przykład: „Nie czuję się komfortowo, kiedy poruszasz temat mojej wagi, w dodatku w takich okolicznościach. Czy możemy skupić się na czymś innym?”
Dostrzegaj człowieka, nie cyferki (nie tylko od święta)
Kobiety są mistrzyniami rozmów o wyglądzie i wadze oraz porównywania się do innych. Jeżeli nie chcemy być przez innych wkładane w szufladki wyśrubowanych standardów, musimy same zrozumieć, że waga ani obwód talii nie są tym, co mamy światu do zaproponowania. Tylko dzięki zmianom u podstaw dyskurs ma szansę się zmienić.
Bądź przykładem: Nie zawstydzaj innych. Doceniaj ludzi za to, kim są, a nie ile ważą. Reaguj, kiedy ktoś w Twoim towarzystwie stosuje body shaming.
Wesołych i Asertywnych Świąt bez dram przy rodzinnym stole! 🙂
Życzy Marta Adamiuk, psychodietetyczka wraz z zespołem Funkcjonuj
Dodaj komentarz